Dzisiaj zapraszam Was na opowieść o Ratowniku medycznym. Zapraszają na swoją przygodę: Ania i Wojtek. Ratownik to dla mnie zawód z misją. A Wy co uważacie? Zapraszam na opowieść :)
Ania i Wojtek -
jesteśmy ratowniczym buddy-teamem, zarówno w życiu prywatnym jak i zawodowym.
Oboje jako ratownicy medyczni pełni pasji do tego co robimy wciąż rozwijamy
swój warsztat pracy – doskonaląc się i stawiając coraz to wyższe poprzeczki. Bo
każdy dzień pracy ratownika to potencjalna walka ze „złem tego świata”. Zawsze
tam gdzie jest taka konieczność staramy się być o krok przed śmiercią i ją
wyprzedzić… Czasem się to nawet udaje… I tym lekkim czarnym humorem pokrótce
przedstawimy Pana i Panią Ratownika Medycznego.
Aby zostać ratownikiem medycznym należy ukończyć studia wyższe o kierunku ratownictwo
medyczne. Bądź też mieć ukończoną Szkołę Policealną o danym kierunku (choć tych
już nie ma w systemie edukacji). My jeszcze kilka lat temu kończyliśmy właśnie
to drugie tj. 2-letnie studium zawodowe. Może dlatego, że szybsza droga do
spełnienia marzenia, może dlatego że wtedy w okolicy nie było licencjatu z
ratownictwa. A może właśnie dlatego iż w procesie edukacji na wspomnianych
szkołach skupiano się głównie na praktycznych aspektach. A przecież ratowanie
życia to wybitnie praktyczna działka. Teoria i cała wiedza medyczna to solidny
i konieczny fundament, lecz trzeba mieć w sobie pewnego ducha, taką jakby iskrę
do tego by działać. Działać szybko, zdecydowanie, w trudnych warunkach, często
pod ogromną presją. To wszystko właśnie po to by dołożyć wszelkich starań by
wygrać ten najważniejszy wyścig – ze śmiercią. Dochodzą do tego również
predyspozycje psycho – fizyczne. Pewnego rodzaju sprawność fizyczna by
ewakuować pacjentów albo wbiegać na czwarte piętro z pełnym sprzętem: plecak
ratowniczy, torbę tlenową, kardiomonitor etc. Dodatkowo odporność na stres –
ratownikowi w pracy towarzyszy pełen wachlarz emocji. Od skrajnie deprymujących
podczas „utraty pacjenta”, poprzez obojętność gdy 3 raz w ciągu dnia trzeba
jechać po tego samego pacjenta pod wpływem alkoholu (a tak właściwie nic mu nie
jest, leży tylko i odpoczywa, a ludzie dzwonią zamiast podejść i zapytać co się
stało). Stres, gdy spotykamy się z agresją pacjentów, ich roszczeniami bądź ich
rodzin. Ale również te wyciskacze łez, gdy uda się kogoś uratować – rodzina
jest wdzięczna. Zdarza się, że pacjent po pewnym czasie podziękuje, czy z
uśmiechem mówi dzień dobry na ulicy. Szczęście, gdy jeśli nie uda się ciężarnej
dowieźć do szpitala i trzeba odebrać poród w karetce – będąc pierwszym wujkiem/ciocią.
Rozbawienie, gdy starsza schorowana pani wyznaje miłość , bo „przyjechał taki
młody i przystojny”. Pociągają nas te skrajne emocje, sprawiają iż mamy poczucie
pewnej przygody i chęci by dalej się rozwijać i doskonalić.
Z pracą bywa teraz różnie – niestety od kilku lat już kiepsko. Możemy pracować
w stacjach pogotowia ratunkowego jeżdżąc w Zespołach Ratownictwa Medycznego.
Kolejną opcją są Szpitalne Oddziały Ratunkowe (te gdzie trafiają pacjenci w
stanie zagrożenia życia – z założenia, bo bywa różnie). Ostatnimi czasy, po
nowelizacji Ustawy również oddziały szpitalne. Lecz na tych ostatnich ratownik
znów nie do końca jest mile widziany. Zwłaszcza przez grupę zawodową
pielęgniarek – tak jakby to była konkurencja i zabieranie pracy. A przecież
wszyscy gramy do tej samej bramki. Swoistą „kawalerią” i czymś elitarnym jest
Lotnicze Pogotowie Ratunkowego – gdzie dla ratowników również jest miejsce.
Proces rekrutacji jest niezwykle trudny i złożony, lecz satysfakcja latania
śmigłowcem do najcięższych i najciekawszych przypadków jest warta tego trudu. Rynek
jest wysycony medykami. Ponadto ciągłe
plany zmian, bądź też zmiany w Ustawie o Państwowym Ratownictwie Medycznym
nie dają solidnej bazy do usadowienia zawodu ratownika w systemie służby
zdrowia. Wiele jest niewiadomych co do najbliższej przyszłości ale z nadzieją
patrzymy w przyszłość. Społeczeństwo nie ma świadomości na czym polega nasza
praca, jak jest skonstruowana. Dla większości naszych pacjentów wciąż jesteśmy
albo panem doktorem, albo sanitariuszem, który musi zanieść do karetki.
Niemniej jednak wykonujemy swoją pracę bo większość z nas to pasjonaci…
Podczas toku
edukacji uczymy się medycznych czynności ratunkowych, a także kiedy i jak je
stosować. Również potem podczas rozlicznych kursów doskonalących poznajemy nowe
techniki, nowinki techniczne czy po prostu najnowsze zmiany w naszym
postępowaniu. Nawet ustawowo ratownik musi w przeciągu 5 lat tj. okresu edukacyjnego
zdobyć określoną ilość punktów za kursy, szkolenia, sympozja i warsztaty. Dochodzi
do tego znajomość anatomii, farmakologia i zestaw kilkudziesięciu leków, które
wg ustawy ratownik samodzielnie może podać. Dodatkowym obowiązkiem, który jest
niezwykle naturalny i ludzki jest wsparcie psychiczne poszkodowanego. Czasem to
po prostu rozmowa, wysłuchanie kogoś, czasem wytłumaczenie na czym polega
jednostka chorobowa. A czasem to dość złożona psychologia i dyplomacja. Bo jak
przecież powiedzieć ojcowi, którego mamy na pokładzie, że w wypadku zginęła jego
rodzina a on sam wymaga jedynie lekkiej hospitalizacji. Albo wczesna
interwencja psychologiczna, gdy nie da się kogoś uratować, a rodzina jest tuż
obok – emocje są wtedy ogromne i dość nieprzewidywalne. Nierzadko jest to duża
presja i odpowiedzialność za słowa podczas takich sytuacji. Należy podchodzić
do tego na chłodno i profesjonalnie by po prostu nie zwariować od natłoku
emocji, myśli. Choć są też i takie sytuacje, które nosi się w sobie cały czas i
każdy ratownik o takowych mógłby opowiedzieć. Patrząc natomiast na czysto
techniczne aspekty pracy ratownika należy wspomnieć choćby o sprzątaniu miejsca
pracy: karetki, sali reanimacyjnej. Czasem krew jest wszędzie, szybko koaguluje
tworząc gęste skrzepy – te trzeba potem szorować bo to potencjalnie materiał
zakaźny. Zdarzają się też fekalia, wymioty
i inne płyny z ciała ludzkiego – szerokie spektrum kolorów i zapachów J Po sprzątaniu i myciu czas na dezynfekcję by kolejny
pacjent miał po prostu czysto i bez mikrobów poprzedniego gościa naszego
warsztatu pracy.
Jednak w tym wszystkim poczucie misji zdaje się być
najważniejsze, baa – jest to kluczowe.
Poczucie misji sprawia, że ratownik medyczny chce więcej, poznaje więcej i
działa tam gdzie inni by nie mogli. Jest to wpisane w pewien etos rycerski, a
wewnętrzny prymat niesienia pomocy pcha nas wciąż do przodu mimo stresu, mimo
niskich zarobków czy presji i odpowiedzialności za ludzkie życie jakie na nas
ciąży. To poczucie przynależności do pewnej elitarnej grupy ludzi, którzy
poradzą sobie bardziej, lepiej w nagłej i niespodziewanej sytuacji np biegunki,
gorączki, czy krwawienia z nosa. Pozwoliliśmy sobie na sarkazm, lecz ogrom
naszych pacjentów nie jest właśnie w stanie poradzić sobie z tak wydawać by się
mogło błahymi dolegliwościami. Przede wszystkim przyjemnie jest uratować kogoś
od bólu, wygrać wyścig ze śmiercią, bądź przywitać nowe życie. Czy choćby po
czasie otrzymać za to podziękowanie od pacjenta, serce wtedy rośnie i powtarzamy
sobie „kocham tę robotę”. Lecz zejdźmy teraz na ziemię, wrócę do poprzedniego
sarkazmu – dodatkowym walorem naszej pracy jest możliwość kształcenia u innych
właściwych postaw i reakcji tak by udzielić pomocy bliskim bądź osobom
postronnym. Stąd właśnie pomysł na projekt Ready2Rescue. Z pasji do
ratownictwa, motocykli, skoków spadochronowych i aktywnego trybu życia zrodziła
się myśl by szkolić innych z zasad udzielania pierwszej pomocy. Naszą wiedzę i
umiejętności adresujemy do aktywnych ludzi – wszędzie tam gdzie podczas
uprawiania sportu, realizowania swojej pasji można doznać urazu i trzeba
działać nagle – tu i teraz! Wychodzimy z sali wykładowej, działamy w terenie
przez kilka godzin, tak by wyzwolić emocje towarzyszące prawdziwemu zdarzeniu.
Tylko w taki sposób można się przygotować na ten czasem paraliżujący stres,
który sprawia że ludzie potrafią zadzwonić tylko na dziewiątki i czekać…
ANIA "RUDA" MADEJ
Słynie z szalonych
pomysłów – wyobraźni tak aktywnej kobiety obce są granice. Dzięki temu
pozoracje zawsze są niespodziewane i wymagają często nieszablonowego podejścia
do problemu. W pracy cechuje ją niezwykła empatia i zrozumienie pacjentów, co
przekłada się na okiełznaniu tych najbardziej niesfornych bądź chorych
psychicznie. Od lat zaangażowana w Stowarzyszenie Zawodowe Ratowników
Medycznych – organizatorka wielu konferencji i warsztatów z zakresu ratownictwa
medycznego. Absolutna pasjonatka motocykli i wszystkiego co z tym związane –
począwszy od bezpieczeństwa, gymkhany, stuntu aż po instruktarz jazdy. Aktywny
członek Stowarzyszenia Motocyklowego „Dawcy Uśmiechu” – gdzie organizuje
pokazy, szkolenia, promuje bezpieczną jazdę. Prywatnie filigranowy wulkan
energii i uśmiechu.
WOJTEK „LICHY” LICHOTA
Uczestnik kilku
Misji Medycznych na Ukrainie. Członek Zespołu Ratunkowego Polskiego Centrum
Pomocy Międzynarodowej – w gotowości, ze spakowanym plecakiem by wyruszyć z
misją ratunkową wszędzie tam gdzie zajdzie taka potrzeba. Instruktor służb
ratunkowych w Etiopii. Uczestnik wielu specjalistycznych szkoleń, zarówno tych
związanych z jego pracą, jak i traktujących o jego pasjach: skoki
spadochronowe, strzelectwo, sztuki walki – a w perspektywie wiele innych. Praca
w zgranym zespole to jego żywioł. Człowiek, który wymazał ze swojego słownika
„niemożliwe”.
===================================================
Zapraszam do Ani i Wojtka :)
Ja uważam,że każdy zawód powinien być wykonywany z pasją i z powołania, a jesli ktoś tego nie czuje, to widocznie to nie jego przestrzeń i powinien poszukać dla siebie czegoś innego.
OdpowiedzUsuńZgadzam się! :)
UsuńJeśli wykonujemy coś z pasją to zawsze dajemy z siebie wszystko. Ogromna z tego radość, a także wysoka jakość
Pozdrawiamy i bezpiecznych wakacji :)
Pasja dodaje skrzydeł :)
UsuńJa jestem ratownikiem medycznym. Po ukończeniu studiów zostałam zatrudniona na oddziale neurologicznym. Oprócz mnie pracowało na tym oddziale jeszcze kilkunastu ratowników, a więc było nas więcej niż pielęgniarek. Stan ten trwał kilka lat i dogadywaliśmy się świetnie - może dlatego, że było to nowo powstały oddział. Nie było podziałów w obowiązkach ze względu na zawód. Każdy robił wszystko i tyle. Jak tylko zaczęły się prace nad tą ustawą o tym, że ratownik może pracować na oddziale tego typu (my już od kilku lat tak pracowaliśmy), w Polsce zapanował bojowniczy nastrój, jeśli chodzi o naszą obecność w tego typu miejscach i moi koledzy i koleżanki ratownicy/czki zostali zwolnieni z propozycją powrotu do pracy za miesiąc, choć przepracowali tam >5lat, jak już ustawa będzie podpisana. Nikt tej propozycji nie przyjął. Mnie już tam dawno nie było, bo w międzyczasie skończyłam pielęgniarstwo i zmieniłam prace na anestezję. Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńprzykre to, co piszesz ale prawdziwe. Mam nadzieje, że praca na anastezji jest tak samo inspirująca dla Ciebie jak ratownictwo :)
UsuńSzacunek za to co robicie, za Waszą pracę :) Takich ludzi z pasją nasze społeczeństwo niewątpliwie potrzebuje :)
OdpowiedzUsuńzgadzam się z Tobą :)
UsuńDokładamy wszelkich starań by to pasja spajała naszą pracę. Wówczas i pomysły na szkolenia szalone, a przede wszystkim wielka empatia kierowana do pacjentów. Dziękuję za miłe słowo :)
UsuńDokładamy wszelkich starań by to pasja spajała naszą pracę. Wówczas i pomysły na szkolenia szalone, a przede wszystkim wielka empatia kierowana do pacjentów. Dziękuję za miłe słowo :)
Usuńwłaśnie dziś myślałam o ratownikach medycznych, bo z okna samochodu widziałam akcję ratunkową i bardzo mnie to poruszyło. Życzę im, żeby byli odpowiednio wynagradzani za ich trudny zawód.
OdpowiedzUsuńCzasami dopiero w takich momentach uświadamiamy sobie znaczenie konkretnego zawodu. Ja również życzę, by Ratownicy nie tracili pasji ze względu na kiepskie ustawodastwo i warunki zatrudniania :)
UsuńNiesowici ludzie. Macham Wam łapką. Inspirujecie innych i dajecie siebie na maxa! Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńi tak trzymać! :)
UsuńKasiu dzięki wielkie za ciepłe słowo. W wolnej chwili zapraszamy do nas na FB: https://www.facebook.com/SzkoleniaReady2Rescue/
Usuńa także na stronę: http://ready2rescue.pl/ by promować idee aktywnych kursów pierwszej pomocy :)
Podziwiam ogromnie!!! Ciężka i wymagająca praca, a niestety słabo opłacana
OdpowiedzUsuńOgromne WOW! Super, jestem pełna podziwu!
OdpowiedzUsuńPozdrawiam,
Sylwia,
www.fashionhero.pl